środa, 23 października 2013

Eleven - "Don't fall in love with him."

Tego samego dnia później, Justin zdecydował, że odwiezie mnie do domu. Przytulał mnie mocno, obdarowywał tysiącami buziaków w policzek na minutę i przepraszał mnie cały czas, za to czego świadkiem byłam wczoraj. Moja mama oczywiście pytała mnie czy uprawialiśmy sex, gdzie ja tylko wywróciłam oczami i poszłam po schodach na górę prosto do mojego pokoju.

Miałam na sobie koszulkę Justina, schowałam w nią twarz i poczułam tylko i wyłącznie jego. Pachniała tak niesamowicie dobrze, dokładnie tak jak on. Przypominała mi o wczorajszej nocy, przypominała mi o wszystkim. Był jeden problem. Nie wiedziałam jak zachować się w tej sytuacji. Na litość boską; Justin jest przestępcą! To nie jest coś z czego można sobie pożartować i zapomnieć.

Po tym jak leżałam przez 15 minut na moim łóżku, myślałam o wszystkim. Postanowiłam położyć się spać.  Byłam strasznie zmęczona, bo noc w apartamencie Justina była.... ciężka.

Zaraz po tym jak przebrałam się w moje wcześniejsze ubrania, mój telefon zaczął wibrować. Przeszłam na drugi koniec łóżka i  przeczytałam na ekranie telefonu nazwę "Paige". Co do diabła?

- "Hej." - mój głos był zimny bez serca, w sumie nie powinno jej to zadziwić.

Riley był ważniejszy ode mnie przez ostatnie kilka miesięcy, to był powód dlaczego spędzałam szkolne przerwy i czas wolny po szkole z Justinem i siedziałam z Lilly na każdej lekcji.

Odzywała się do mnie może raz w tygodniu co w sumie było strasznie dziwne. Szczerze? Byłam zadowolona dlatego, że przestałyśmy rozmawiać. Nie potrzebowałam jej. Nikt jej nie potrzebował.

- "Hej Ella."  - jej głos był bardzo smutny, ale nie obchodziło mnie to. - "Jak się masz?"

-"Wszystko w porządku." - odpowiedziałam szybko, bez emocji. One westchnęła. - "Cóż, u mnie nie..."

Nawet jej nie pytała, nawet nie chciałam o to zapytać. Czekałam aż po prostu zacznie kontynuować.

- "Riley ze mną zerwał."

Brzmiała strasznie i wiem, że była załamana...ale ja byłam szczęśliwa. Może teraz ona poczuje jak to jest być samą. Przynajmniej miałam taką nadzieję.

-" och, czemu?"

Westchnęła ponownie, tym razem głośniej. - "Powiedział, że zakochał się w kimś innym."

Mówiłam jej. Riley był pieprzonym dupkiem.

- "Przykro mi"

-"Jest okej."


Cisza.


- "Ale to nie jest powód dla którego do Ciebie dzwonię."

-"Co masz na myśli?" - usiadłam na moim łóżku i przestałam żyć moją miętową gumę.

- "Ty i Justin Bieber spotykacie się bardzo często."

Wywróciłam moimi oczami. - "Skąd wiesz?"

- "Widziałam was na mieście."

- "I co z tego?" - pokręciłam głową - "śledzisz mnie?"

Zaśmiała się. - "Nie Ella." - wstałam z łóżka i podeszłam do okna. - "Pamiętasz naszą rozmowę? Twojego drugiego dnia szkoły?"

Zastanowiłam się przez chwilę i skinęłam. - "Tak." - to było wtedy kiedy powiedziała, że Justin jest strasznie dziwny i że z nią nigdy nie rozmawia.

- "Poczekaj chwilę Paige." - Podniosłam rolety z okien i zobaczyłam jego czarnego Van'a/ Patrzył w ziemię, a w ręku trzymał bukiet róż.  Kiedy zorientował się, że go obserwuję, podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie szeroko.

Zrobiło mi się gorąco, w sumie to zimno i gorąco w tym samym czasie. Moje policzki musiały być tak samo czerwone jak wiśnie i zapytałam w myślach samą siebie czy on to zauważył.

Uśmiechnęłam się do niego szeroko i szybko wciągnęłam na siebie moje jeansy. Kiedy miałam już wyjść z mojego pokoju, zauważyłam mój telefon, który leżał na łóżku. Westchnęłam głośno i przystawiłam go do ucha.

- "Wróciłam."

- "Gdzie byłaś?"

- "Moja mama chciała ze mną porozmawiać." - skłamałam i wiedząc, że nie powinnam wiedziałam, że ona na to zasłużyła. - "Więc, co chciałaś powiedzieć mi o Justinie?"

-" Ella....nie zakochuj się w nim."

Otworzyłam szeroko usta. - "Co...co masz na myśli?"

- "On jest niebezpieczny Ella....nie ufaj mu."

- "Nie mów mi co mam robić!" - podniosłam głos, byłam bardziej niż zła. - "Nie rozmawiałaś ze mn przez ostatnie pół roku, był tylko Riley. Wiesz co? Jestem cholernie szczęśliwa dlatego, że on z Tobą zerwał. Może właśnie teraz zobaczysz jak to jest być samą. W sumie myślę, że już wiesz. Och i jeszcze jedno. Justin... nie masz pieprzonego pojęcia jaki on jest naprawdę, więc zamknij się kurwa wreszcie. To moje życie, mogę robić co chcę i oczywiście mogę spotykać się z Justinem kiedy tylko będę mieć na to ochotę. Och i naprawdę musze już kończyć, bo Justin czeka na mnie na zewnątrz. On też jest człowiekiem, miłym człowiekiem, może czasami dziwnym, ale  nigdy nie spotkałam osoby, która traktowałaby mnie w taki sposób jak on. Nie musisz się mną już dłużej przejmować, więc odpierdol się Paige, po prostu się odpierdol!"

Po tym jak wszystko z siebie wreszcie wyrzuciłam, od razu się rozłączyłam i wytarłam pojedynczą łzę, która spływała po moim policzku. Pobiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi.

Justin położył bukiet róż na dachu jego Van'a i włożył swoje przeciwsłoneczne okulary do kieszeni swoich spodni. Po tym powoli, ale pewnie ruszył w moim kierunku.

Ze zdenerwowania spojrzałam w dół, jeśli spojrzałby w moje oczy wiedziałam, że zobaczyłby w nich wszystkie moje uczucia do niego i wtedy byłoby do kitu.

Położył jedną rękę na moim biodrze, a drugą za moją głową i wtedy spojrzał w moje oczy.

Zaczął się uśmiechać po czym zaczął patrzeć raz w moje oczy a raz na moje usta.

Chwilę po tym położył swoje ręce na kocu moich pleców i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego lewym ramieniu i moje ręce powędrowały na jego plecy. Splótł swoje ręce na moich plecach i złożył jakieś dziesięć pocałunków na moim policzku.

Motylki w moim brzuchu.... Boże, one były dzikie, cholernie dzikie. A ja czułam się jak jedyna dziewczyna na świecie. Czułam się wyjątkowo. Czułam, że jemu też na mnie zależy.

Kiedy oboje oderwaliśmy się od siebie on odwrócił się i podarował mi ten piękny bukiet.

- "Justin..." - byłam absolutnie pewna, że mój głos był słaby. - "Dlaczego je kupiłeś?"

Westchnął. - "Wczorajszy dzień nie był jednym z "najweselszych"....jeśli wiesz o czym mówię. Chciałem po prostu przeprosić...ponownie."

Mój uśmiech powoli opadał.

Moje myśli krążyły wokół John'a

I broni.

I miałam przed oczami ostatnią sekundę jego życia.

- "Wszystko w porządku Justin."

-"Naprawdę?"

- "Tak."

Spojrzałam pewnie w jego oczy i chciałam złożyć nieśmiały pocałunek na jego policzku, kiedy spojrzałam ponownie na róże.

- "Dziękuję Justin." - Uśmiechnął się i włożył kosmyk moich brązowych włosów za ucho.

- "Co zamierzasz robić dziś wieczorem?"

Zastanowiłam się przez chwilę i pokręciłam głową. - Nic. Nic ważnego."

Oparł się o swojego Van'a i skrzyżował ramiona na piersi.  - "jestem zaproszony na imprezę, chciałabyś pójść ze mną?"

Spojrzałam na niego. - "Umm..pewnie. Z przyjemnością."

Uśmiechnął się do mnie. - "Dom, gdzie będzie odbywała się impreza jest jakieś 2 minuty drogi od San Diego, pojedziemy moim samochodem, odbiorę Cię o ósmej, a po imprezie możemy spać w moim apartamencie. Co ty na to?"

Skinęłam i powąchałam róże.

Wymieniliśmy się pocałunkami w policzki i cichymi pożegnaniami.

Mama pozwoliła mi jechać, a ja od razu zaczęłam się szykować.

____________________________________________________________________

Strasznie, krótki.

Doganiamy oryginał.

Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle i autorka niedługo zacznie
regularnie dodawać rozdziały.

Lecę się uczyć, 3majcie się. :**

Martyna.

13 komentarzy:

Obserwatorzy